piątek, 20 czerwca 2014

' Lea "Naruto cz. 4"

Od tamtych wydarzeń minął tydzień. W międzyczasie odbył się pogrzeb Trzeciego Hokage.
Zupełnie zdezorientowana siedziałam na jakimś pniu pośrodku lasu. Nie miałam pojęcia co się tu dokładnie stało i co się działo, gdy mnie nie było.. Tkwiłam w martwym punkcie. Dorośli i starsi mieszkańcy wioski mnie pamiętali aż zanadto.. co ostatnio "sprawdzałam". Dzieci mnie co prawda nie znają.. ale mało które będzie cokolwiek wiedziało.. Wściekła uderzyłam w drzewo. Moja jedyna nadzieja w Kakashim, który aktualnie zapadł w śpiączkę. Widziałam to zajście i wiem, że dałabym radę go wyleczyć.. Istnieją jednak dwa "ale". Po pierwsze, cięgle ktoś tam siedzi i go pilnuje, a nie zależy mi na tym, aby się dowiedzieli o mojej "ucieczce". Po drugie ja sama nie dałabym go rady wyleczyć. Znam się na ziołach i chorobach, wiem jak leczyć niektóre choroby i usuwać skutki niektórych technik.. jednak bardziej zaawansowanym leczeniem zajmuje się dla mnie Miune. To właśnie ją byłabym zmuszona prosić o to, aby uleczyła Kakashiego. Nienawidzę na niej polegać.. i to jeszcze w taki sposób. No cóż.. będę czekać, aż Tsunade wróci do wioski.
Zamiast ciągłego użalania się nad swoją niewiedzą postanowiłam posegregować to co wiem. Moją przeszłość pamiętałam doskonale. Podczas przebywania w nicości słyszałam co mówią ludzie w wiosce. Oczywiście przy takim tłoku informacji trudno było mi cokolwiek zrozumieć, a co dopiero zapamiętać. Były jednak rzeczy, które pamiętałam. A więc...
Czwarty zapieczętował demona w jakimś dziecku. Z tego co słyszałam chłopiec ten ma na imię Uzumaki Naruto. Po drugie Klan Uchiha został rozbity i ocalał z niego tylko jeden chłopiec imieniem... Sa..su..ke.. Sasuke? Uchiha Sasuke?
Czyżby tamten chłopak używający Chidori to.. właśnie Sasuke?
Ale na tym kończyła się moja wiedza. No pięknie.. Wiem tylko o ostatnich przedstawicielach dwóch klanów: klanu Uzumaki i klanu Uchiha.
Ciekawe czy ten cały Naruto też ma czerwone włosy jak reszta klanu.. ale z pewnością ma talent do pieczęci. Chociaż... może tak jak ja jest "wyjątkowy". Większość osób z mojego klanu ma ciemne włosy.. ja jestem swego rodzaju albinoską tak samo jak mój demon. Moje włosy są lekko niebieskie ale tak jasne, że raczej wyglądają na białe. Mam drobne problemy z kontrolowaniem Chakry poza ciałem... w przeciwieństwie do całej reszty. Najlepiej wychodzą mi pieczęcie. Znam ich całe setki... Najczęściej wykonuję pieczęć magazynującą.. Będącą tajną techniką mojego klanu. Całą Chakrę z organizmu skupia się w jednym miejscu, a potem "unieruchamia". Przez to na ciele pojawiają się małe półcentymetrowe kropki ze zmagazynowaną Chakrą. Można ją uwolnić w każdym momencie. Przyśpiesza ona regenerację i zwiększa siłę. Trzeba być jednak bardzo ostrożnym i perfekcyjnie kontrolować Chakrę... Nie wiem ile musiałam ćwiczyć, żeby coś takiego osiągnąć, szło mi dużo wolniej niż reszcie klanu. Technika bardzo niebezpieczna.. Jeśli zabrało się z ciała zbyt dużo Chakry... czekała cię śmierć, jeśli na raz uaktywniło się zbyt dużo pieczęci to energia mogła cię po prostu rozerwać.
Ale teraz klan jest przeszłością. Nie ma już ludzi wśród, których się wychowałam i żyłam... Ci którzy zostali zabiliby mnie. A wszystko przez tamten głupi eksperyment...
Dobra to tyle na temat mojej wiedzy. No ładnie.. Wiem tylko o ostatnich przedstawicielach dwóch klanów.
Zastanawiały mnie teraz dwie osoby: żółtowłosy chłopak przypominający Czwartego oraz Uzumaki Naruto. Chociaż chwilkę... Tamten chłopak przemienił siebie i ropuchę w lisa. Niech mi nikt nie wmawia, że nie wyglądał jak Kyubi.. Chociaż to może zbieg okoliczności.. No to w takim razie chłopak ma problem! Nie wierzę w zbiegi okoliczności! Czas poćwiczyć umiejętności skradania się i zdobywania informacji. Więc teraz.. Do Akademii! Nie ma szansy, abym tam niczego nie znalazła.. a nawet jeśli to udam się do archiwum.

Przekradając się korytarzami dotarłam w końcu do szkolnego archiwum. Podczas szukania informacji Miune się ocknęła i zorientowała, że coś jest nie tak..
"To.. Co tu robimy? Znów cię złapali?"
-Nie? Szukam czegoś nie przeszkadzaj..
"Z tobą nie idzie porozmawiać... Ej! A pamiętasz tę walkę gigantów!?"
-Nie..-odrzekłam sarkastycznie.
"No to kiepsko u ciebie z pamięcią.."-odpowiedziała na to złośliwie.-"Jednak dobrze byłoby zlikwidować ogoniastego"
-Jest zapieczętowany..
"W małym dzieciaku.. W dodatku dość.. Zresztą trzeba go po prostu zabić, wtedy i Kyubi zniknie.
-Może i tak.. Ale z tego co wiem, poszedł gdzieś z Jiraiyą... Ty wiedziałaś wtedy, że ma w sobie demona prawda? Dlatego się tak bałaś...
"Moja droga.. wyobraź sobie, że też jestem demonem i też lisim. Nie mam takich mocy jak ON ale wiem, kiedy ktoś ma w sobie demona."
-Czyli jest tak jak myślałam.. Uzumaki Naruto to dwunastoletni, żółtowłosy chłopak. Sądząc po wyglądzie potomek Czwartego.
"Jego? Kolejny powód dla, którego chcę go zabić"
-I właśnie dlatego cię nie wypuszczam. Tu nic o nim nie ma.. Więc idziemy do archiwum.
"Przeniosę nas do tego lasu, w którym zniszczyłaś drzewo."
-Mine nie.-nie zdążyłam dokończyć, bo oto siedziałam na dachu budynku, w którym była główna siedziba.
-Las?! Czy TO ci przypomina LAS?-wydarłam się ale zaraz sobie uświadomiłam, że powinnam być cicho i po ukryciu się między drzewami głęboko odetchnęłam. Na całe szczęście nikt mnie nie "usłyszał" Na placu przed archiwum dyskutowało co prawda tylko trzech Shinobich lecz źle by było, gdyby mnie zauważyli. Byli jednak chyba zbyt przejęci i zaniepokojeni, aby to zauważyć..Prócz nich nie było nikogo.
Zamknęłam oczy i wyostrzyłam słuch. Rozmowa, którą prowadzili przykuła moją uwagę.
-Kiedy to się stało?
-Niedawno, podczas ataku na Konohę.
-Czyli ich celem było wypuszczenie JEJ??
-Nie.. Pieczęć została zniszczona w dość dziwny sposób.. Wyglądało jakby ktoś ją rozerwał od wewnątrz.
-Sama ją wypuściła?
-Na to wygląda.. ale to niezbyt możliwe.
-Chyba trochę źle skonstruowałeś zdanie. Nie ona sama ją wypuściła, tylko ONA się sama wypuściła.
-Myślisz?
-Tak. Po pierwsze ma w sobie demona.. Po drugie jest specjalistką od pieczęci.
-Czyli czekała tylko na odpowiedni moment...
-Atak na Konohę, śmierć Trzeciego, a teraz jeszcze to?
-Skoro Lea się wydostała.. musimy być uważni i ostrożni. Nie wiadomo co jej może wpaść do głowy.

No dzięki!-krzyknęłam do nich w myślach. Potem przeniosłam się do lasu, ze świadomością, że czas znaleźć kryjówkę. Do miasta nie muszę na razie wracać, Zebrałam dość informacji. Co prawda opierały się one na wiedzy mojej i Miune.. ale one nie mogła mi skłamać.


wtorek, 10 czerwca 2014

Egzamin na chunina cz. 2

- Macie godzinę, zaczynajcie - rzekł krótko łysy koleś nadzorujący. Pierwszą częścią egzaminu, był test pisemny. Zasady są proste. W godzinę mamy rozwiązać 10 zadań. Jednakże, w tym teście nie chodzi o inteligencję, a o dyskredne wykradanie informacji, czyli prościej mówiąc trzeba ściągać. Jeśli ktoś zostanie przyłapany, oblewa na miejscu. Wszyscy członkowie różnych drużyn byli porozsadzani po całej sali losowo. Siedziałam na skraju ławki w ostatnim rzędzie. Obok mnie był jakiś shinobi z wioski dźwięku. Spojrzałam na piewsze pytanie:
,,Oblicz trajektorię lotu shurinkena zakładając, że leci z prędkością 2 m/s pod wiatr"
Klapa. Teoria, to nie jest moja mocna strona. Następne pytania wydawały się równie trudne.
Rozejrzałam się po sali. Niektórzy już pisali. Chłopak przede mną wydawał się dość umiejętny, a sądząc po prędkości jego pisania, wiele wiedział.
Po kryjomu wypuściłam miniaturową kobrę zwiadowczą. Wchonęła się w ciało shinobiego przede mną. Teraz, po zamknięciu prawego oka, mogłam zobaczyć jego oczami. W między czasie kilka grup zostało przyłapanych i opuszczali salę. Przepisywałam wszystko po kolei. Miałam wszystko.Spojrzałam na zegar. Pozostało 5 minut. W sali zostało już zaledwie 12 grup, w tym ja.
- To tyle, dziękujemy. Wszyscy, którzy są obecni zdali I Etap. Za pół godziny odbędzie się druga część egzaminu. Proszę abyście udali się nad skraj Zakazanego Lasu i tam oczekiwali na dalsze instrukcje - rzekł egzaminator i wyszedł z sali. Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi.
Gdy w końcu opuściłam tłoczne pomieszczenie i znalazłam się na zewnątrz, zmaterializowałam swoją chakrę w skrzydła i wzniosłam się w przestworza. Czułam na sobie jedynie wzrok innych geninów. Leciałam spokojnie przecinając warstwy powietrza.
Gdy w końcu byłam na miejscu, usiadłam pod wielkim głazem, tyłem do reszty uczestników. Miałam jeszcze około 20 minut. Oparłam się o głaz i przymrużyłam oczy. Nie trwało to jednak długo, ponieważ nagle zrobiło się niezwykle chłodno. Otworzyłam oczy i ujrzałam jak cień zbiera się w okrąg. Po chwili wyskoczył z niego demoniczny pies.
Zielone ślepia. Czarna jak smoła skóra bez sierści. Dwie pary łap z przodu, jedna z tyłu. Zamiast uszu długie macki.



Tam skąd pochodzę, te drapieżniki głównie są domowymi zwierzętami. Chronią wioskę i domy, a także małe dzieci, które nieumyślnie mogły by sobie coś zrobić. Thanatory. Tak się nazywają.
Gdy demoniczny pies otrzepał się z cienistego pyłu, podbiegł do mnie radośnie łasząc się.
- Też się cieszę że cię widzę. No, tak jak obiecałam. Pozwolę ci wybrać, jakiego shinobi chcesz załatwić. Ale innym nie pokazuj swojej prawdziwej formy, rozumiemy się? - powiedziałam drapiąc go za uchem. Ten kiwnął głową i oparł pysk na moich kolanach.
Tym razem, nasz spokój zakłócił biały pies. Był malutki, ale okropnie denerwujący. Podszedł do Thantora, i zaczął go obwąchiwać. Posunął się za daleko. Thantore nie znoszą innych stworzeń. Pokazał kły, a gdy to nie wystarczyło, ruszył za białym psem. Gonił go z zamiarem zabicia. Podniosłam się i ruszyłam biegiem za nimi. Na nieszczęście, biegli przez całe pole i zdążyłam już zwrócić na siebie całą uwagę.
Mały pies nagle wykonał ostry zakręt tuż przed głazem, a Thanator wpadł prosto na przeszkodę. Podbiegłam szybko do niego i chwyciłam go mocno, przytrzymując równocześnie jego pysk aby się nie wyrwał. Uspokoił się. Spojrzałam w górę. Przed uderzenie w kamień, mniejszy głaz zachwiał się i zaczął spadać na naszą dwójkę. Nie zdążyłabym nawet osłonić się, więc po prostu szybko zasłoniłam głowę, aby zmiejszyć obrażenia.
Nic się nie stało.
Coś tylko lekko posypało mi się na głowę.
Piasek???
Nade mną była kopuła z piasku, która zatrzymała spadający głaz. Spojrzałam na prawo. Obok stał czerwonowłosy chłopak z tykwą, jednakże on mnie nie ochronił. Przynajmniej nie świadomie.


C.D.N

"Lea, "Naruto" część 3"

Po otworzeniu oczu zauważyłam całkiem znany mi las. Czyli jednak złamałam pieczęć. Wstałam z ziemi i się otrzepałam. Ze strony wioski słychać było krzyki, odgłosy walki, czuć było też dym. Co tam się stało? Nie mam nawet co marzyć, aby... którykolwiek z mieszkańców mi powiedział... Obwiniali mnie za sprowadzenie demona i utożsamiali ze złym omenem.
"No to teraz zacznie się zabawa"-usłyszałam głos w głowie.
-Niby czemu?-zapytałam
"Zgadnij, podpowiem tylko, że nudzi mi się tu"
-Ani cię nie wypuszczę, ani nie dam sobą zawładnąć.
"To się jeszcze okaże, też chcę pobawić się tym ciałem."
-Miune przestań się łudzić... Nie chcemy powtórki z dziewięcioogoniastego.
"Pff.. Poczekaj tylko trochę, ja spać nie muszę"

Rozejrzałam się dookoła, zastanawiając się gdzie iść. Wszędzie czułam unoszącą się Chakrę oraz słyszałam odgłosy walki. Po chwili wśród mnogości dźwięków rozległ się świergot ptaków. Jakie ptaki odzywają się, gdy są tak zagrożone przez ninji? Chyba tylko głupie.. Nie! To ja jestem głupia... Znam przecież tę technikę! To Kakashi walczy z kimś dość silnym... Jestem pewna, że on będzie w stanie mi wytłumaczyć co tu się do diaska dzieje. Pobiegłam w kierunku, z którego dobiegał dźwięk. Świergot ucichł, aby po kilku sekundach znów łudzić wszystkich, że to stado ptaków gdzieś w okolicy hałasuje. Przyśpieszyłam zaniepokojona. Skoro użył tego ponownie to musiał walczyć z kimś silnym. Ten atak prowadził przecież do śmierci.
Zanim dźwięk ucichł znałam pozycję Kakashiego. Nie byłam już daleko. Uspokajałam się, że nic się nie dzieje, czasem przecież musiał użyć tej techniki dwa razy.. Lecz gdy po raz trzeci usłyszałam dźwięk przez nią wydawany... Moja szybkość wzrosła dwukrotnie i prawie natychmiast dotarłam na miejsce. W odpowiednim momencie zahamowałam i niezauważona skryłam się w krzakach. Czekała mnie niespodzianka.. To wcale nie Kakashi.. To był jakiś młody chłopak.. Z symbolu na jego koszulce wnioskuję, że to Uchiha. Ale kim on był, że znał tą technikę? I z kim on walczył, że był zmuszony tyle razy jej użyć? Przypatrzyłam się jego przeciwnikowi. Czerwone włosy, oczy z czarnymi obwódkami, tykwa na plecach, jakiś symbol na czole.. nie byłam w stanie się mu bliżej przyjrzeć. Znak na jego ochraniaczu świadczył, że pochodził z Ukrytej Wioski Piasku. Chłopak miał dziwną połowę twarzy, ramię i ogon.. Wyglądało to tak jakby warstwa piasku go przykryła i w ten sposób uformowała. Byłam zresztą pewna, że to był piach. Czemu tak wyglądał?
"Patrz, więcej demonów"-usłyszałam Miune.-"W dodatku potężny demon piasku"
-Bądźże cicho!-szepnęłam. Musiałam jej jednak przyznać rację. Faktycznie ten dzieciak mógł być kierowany przez demona. Nie byłam pewna czy czerwonowłosy chłopak po prostu tak dobrze kontroluje moce demona, czy też jest na odwrót i to demon przejął pełną kontrolę. Po bliższym przyjrzeniu się mu stwierdziłam, że kiedyś go widziałam.. Jestem pewna, że spotkałam go w Ukrytej Wiosce Piasku, gdy szukałam domu dla siebie, pewnie znałabym go lepiej niż z widzenia i jednej rozmowy, gdybym zdecydowała się tam zostać. Pustynny klimat to było jednak coś co mi za nic nie odpowiadało. Dlatego właśnie zamieszkałam w Liściu. 
Chłopak z klanu Uchiha ruszył na swego przeciwnika z techniką Kakashiego. Co prawda go trafił i to dość mocno lecz sam padł ze zmęczenia. Czerwonowłosy najwidoczniej szykował się do go zabić..ale...ktoś go zaatakował. W obronie Czarnowłosego stanęła różowowłosa dziewczyna oraz żółtowłosy chłopak. Miałam dziwne wrażenie, że jest coś co mnie z nim łączy.. tylko co? Z zaciekawieniem przyjrzałam się mu. Przypominał.. Czwartego.. co mi się bardzo nie podobało. Odeszłam kawałek od pola walki, aby trochę pomyśleć. I tak nie miałam tam nic do roboty. Jeśli się wtrącę do walki.. odkryją, że złamałam pieczęć.. a ja chcę się jeszcze nacieszyć zasłużoną wolnością. 
To, że jednym z martwych shinobich był Trzeci Hokage nie podlegało wątpliwością. Co się stało z Czwartym? Ile mnie tu nie było? Pewnie nie jakoś koszmarnie długo skoro.. Trzeci przed chwilą żył. Ale co się działo w międzyczasie?
Wtem za mną rozległ się huk. Obejrzałam się do tyłu i ujrzałam Piaskowego Demona oraz jakąś wielką ropuchę... Myśląc o swoim życiu odbiegłam na bezpieczną odległość. Wspięłam się na drzewo i oglądałam z zaciekawieniem walkę. Walka gigantów... Zawsze tak nazywałam podobne zjawiska.. Giganty służyły raczej do zaimponowania siłą swojemu przeciwnikowi, bo na dobrą sprawę... nie robiły nic takiego i cała walka należała do shinobich. No chyba, że ma się po swojej stronie trzy giganty... wtedy sprawa wygląda nieco inaczej. 
Dzięki wyostrzonemu zmysłowi wzroku mogłam dostrzec żółtowłosego stojącego na tym przerośniętym płazie. Kim był, że dał radę go przywołać? Jego osoba coraz bardziej mnie ciekawiła. 
Wraz z przywołanym stworem atakowali demona, a ja miałam złe przeczucia co do tej walki... choć nie brały się one "ze mnie"... to Miune lekko panikowała.. jednak tu jesteśmy chyba bezpieczne..
Przeczucia okazały się słuszne. Po chwili walki ropucha wraz z chłopcem przemieniła się w... Kyubiego... A przynajmniej... w stworzenie o identycznym wyglądzie...
"Wiejmy! Uciekajmy! On powrócił!"-denerwowała się lisica.
-Idiotko uspokój się! On nie może być prawdziwy.. porównaj siebie z nim...
"Może i tak.. ale i tak nie jest tu bezpiecznie.. Uwierz mi..." 
-Niech ci będzie idziemy. Nie mam pojęcia co się dzieje i co się działo, gdy mnie...
"Nas"
-Gdy MNIE tu nie było. Muszę znaleźć kogoś... kto mi to wytłumaczy...
"Jesteś Okropna"
-Doprawdy? Nie zauważyłam...
"Nawet nie licz na moją pomoc..."
-Nie poproszę cię o nią nawet w snach.. A co do ciebie.. To możesz zginąć?



piątek, 30 maja 2014

"Lea, "Naruto" część 2"

Orochimaru uśmiechnął się złowieszczo, jednak nie wykonał żadnego ruchu. Nagle wysunął swój długi wężowy język i oplótł nim leżący na ziemi miecz. Zrozumiałam. Miał coś nie tak z rękami. Czemu jednak dopiero teraz zauważyłam, że bezwładnie wiszą? Zupełnie tak jakby nie mógł nimi ruszyć.
Stanęłam na jednej nodze i zamknęłam oczy, skupiłam się. Zrobiłam kilka pieczęci, a potem czubkami palców uniesionej przed chwilą nogi narysowałam na ziemi półkole. Otworzyłam oczy i pomyślałam nazwę techniki. Półkole przez moment zabłysło, a następnie jakby się uniosło i trafiło Orochimaru oślepiając go. Była to typowo iluzyjna technika. Nie można jej było zbytnio uniknąć, a tym bardziej rozproszyć. Była szybka i służyła tylko do chwilowego oślepienia przeciwnika. Technika tzw. Półksiężyca, pozwalała "rozpocząć" moją technikę Tańca Śmierci. Nie była ona jakoś idealnie rozwinięta, ani też nie wymagała użycia żadnych pieczęci. To jednak tylko teoria, praktyka w moim wykonaniu wyglądała ciut inaczej. Mój sposób używania jej opierał się na płynnych ruchach, szybkich unikach i precyzyjnych atakach z "zaskoczenia" oraz jeśli tego potrzebowałam wykorzystywania innych technik. Zazwyczaj udawało mi się dzięki niej uniknąć używania Chakry lecz walcząc z Orochimaru.. Choć przewyższałam go szybkością to mógł bez problemu unikać moich ciosów, nie potrafił jednak mnie trafić. W końcu jednak coś musiało się stać. Dostałam mieczem w żebra. Nie miałam żadnej rany, tylko lekkie obicie na boku. Chakra, energia, siła, wszystko w porządku.. Zupełnie tak jakby tej walki w ogóle nie było. Nie używałam do tej pory Chakry.. no dobrze tylko do wykonania iluzji. Jeśli zacznę używać innych technik podczas Tańca Śmierci.. zużyję jej zbyt dużo. To zbyt ryzykowne. Technika jest świetna, przystosowana do moich umiejętności i mogę jej używać w prawie każdej sytuacji, gdy jednak w grę wchodzi zastosowanie przy niej Chakry.. Nie jest to niemożliwe czy też trudne.. po prostu zużywa jej tak wiele, iż gdyby nie zadziałała na przeciwnika byłoby po mnie.. teoretycznie.. Dlatego mogę jej w ten sposób użyć tylko, gdy jestem w 100% pewna, że przyniesie oczekiwany skutek. W przypadku Orochimaru nie miałam żadnej pewności. Jeśli ta technika nie działa, zastosuje inną. Nawet po tak krótkiej wymianie ciosów wiedziałam, że jest tylko jedna, z którą mam szansę go pokonać. A tak chciałam jej uniknąć...
-Niestety ale nie mam czasu na zabawę.-niemalże wysyczał Orochimaru. Pojawili się dziwni ninje, którzy zabrali mojego rannego przeciwnika. Za nimi pobiegło trzech shinobi z ANBU. Więcej już nie wiedziałam. Pieczęć, która mnie przed chwilą łaskawie wypuściła.. działała właśnie w ten sposób. Gdy wiosce coś zagrażało i byłam potrzebna, pojawiałam się w tym świecie, gdy wszystko się kończyło miała znów wracać do pustki.. I tak na okrągło..
Ja jednak nie miałam zamiaru tam wracać. Zaczęłam formować pieczęcie, aby złamać tą mnie więżącą. Szybko.. zanim zostałam pozbawiona Chakry..
I chwila wahania..
Nie udało się?

"Lea, "Naruto" część 1"


Nagły ból...Tylko tyle czułam. Głos z wnętrza mnie: "Wstawaj śpiochu już czas, abym przejęła kontrolę nad tym ciałem" i moja odpowiedź: Nie. Otworzyłam oczy. Białe oślepiające światło.. W końcu.. Po tylu dniach spędzonych w nieprzeniknionych ciemnościach. Wtem poczułam, że na czymś stoję. Pojawił się świat. Podniosłam głowę...ale dalej czułam się trochę jak we śnie. Patrzyłam.. lecz obraz był niewyraźny i widziałam tylko kolorowe plamy. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki, cichy wdech. "Teraz moja kolej na zabawę tym ciałem" usłyszałam głos w głowie. Nic nie odpowiedziałam. Podniosłam powieki ale tym razem obraz był wyraźny. Byłam zdaje się w jakimś lesie. Bynajmniej nienaturalnym. Wytworzony za pomocą jakiejś techniki? Tylko jakiej? Jacyś martwi ninja leżeli nieopodal mnie. Symbole na ich ochraniaczach.. Nie znałam ich. Nie było mnie tu od jakiegoś czasu, bardzo możliwe, że powstały nowe wioski. Jednak nie tylko oni leżeli bez życia. Leżał tam również... Hokage Ukrytej Wioski Liścia.. Co tu się stało? Jedyną żyjącą osobą był.. jakiś ktoś. Nie znałam go. Nie! Chwila.. Znałam go. ale nie pamiętam kim jest... Jest przeciwnikiem wioski? To on zabił Hokage? Przypatrzyłam mu się. Był zmęczony. Prawdopodobnie przed chwilą znalazł się w obliczu śmierci. Pewnie zużył większość Chakry... Chociaż nie. Nie zużył jej tak wiele jak mi się wydaje. Ma jeszcze duży zapas. Jednak nie wieżę, aby to on był przyczyną złamania więżącej mnie pieczęci. Ludzie mnie nienawidzili, bali się mnie i obwiniali za sprowadzenie Lisiego Demona. Czwarty, tuż przed walką, zamknął mnie więc w "pustce" i założył pieczęć. Ja jednak nie jestem zła. Dlatego miała ona "puścić", gdy wioska będzie potrzebować pomocy.
Jednak nie wierzę, aby stojąca przede mną osoba była głównym zagrożeniem. Choć nie wykluczam tej opcji.
Równie dobrze mógł mnie przyzwać zbieg okoliczności, zbieg niekorzystnych dla wioski wydarzeń. Jedno jest pewne. Muszę pokonać stojącego przede mną osobnika. A ponieważ nie wiem co dokładnie mnie tu przyzwało muszę oszczędzać Chakrę.
-I kogo mu tu mamy?-spytała postać. Ten głos... niemożliwe.. to był Orochimaru. Teraz rozumiem.. On faktycznie był zdolny pokonać Hokage.
Musiałam z nim walczyć lecz nie znam jego technik i umiejętności, a on może znać moje. Największy błąd jaki można popełnić na polu walki to niedocenienie przeciwnika, bo dopóki bitwa się nie skończy.. może paść każdy wynik
-Ja cię poznaję, a ty mnie nie? Szkoda..-powiedziałam
-Jesteś po prostu kolejną osoba do zabicia.
-Zobaczymy jeszcze kto kogo zabije.
Pożałowałam swoich słów. Przed walką zawsze jedna strona się odgraża i straszy przeciwnika, a potem w najbardziej niespodziewanym momencie przegrywa.  Skupiłam się i wymieszałam Chakrę, wyczekując odpowiedniego do ataku momentu.

,,Egzamin na chunina"



5 maj. To będzie moje 6 podejście. Wszystko dokładnie zaplanowałam i jeśli wszystko pójdzie tak, jak na treningu to przejdę. Całe szczęście, że nie wcisnęli mi nikogo do drużyny. Stanowię jednoosobowy zespół. No, w końcu nie bez powodu zwą mnie Samotną Kobrą. Mam dopiero 15 lat, a na genina zdałam 7 lat temu. Chuninem byłabym o wiele wcześniej, gdyby nie było tylu smakowitych kąsków, w których aż chciało zanurzyć się kły.
Za pół godziny zaczyna się egzamin, muszę ruszać.

To napisawszy, zamknęłam swój dziennik i schowałam go do torby. Zeskoczyłam z drzewa, po czym skierowałam się w stronę wysokiego budynku.
Mieszkańcy Konohy przypatrywali mi się z uwagą...i pogardą. Nas, ludzi z klanu Iien'ów zostało mało. Szczerze powiedziawszy, gdy opuściłam rodzinną wioskę śmierci, nie widziałam nikogo. Mimo, iż z charakteru jesteśmy chłodni, to wojna pomiędzy Łuską a Śmiercią wywołała u mnie jeszcze większą nieufność. Mogę liczyć na własne umiejętności, oraz na Savio. Mój wężowy kompan zawsze czekał na sygnał. Na moim ogonie mam wytatuowany symbol kobry. Jego moc jest moim wsparciem.
Dotarłam do budynku, w którym na odbyć się egzamin. Otworzyłam drzwi i stanowczym krokiem ruszyłam w głąb korytarza. Gdy dotarłam do drzwi wejściowych, zaczepił mnie pewien shinobi z Liścia.
- Tu mają wstęp tylko upoważnieni - rzekł krótko.
- No? To ejst jakiś problem? - podsunęłam mu kwitek z przepustką. Spojrzał na mnie lekko drżącym wzrokiem, po czym oddał dokument i otworzył mi drzwi. Weszłam do sali. Roiło się tu od niedoświadczonych geninów. Przemierzając kilku z nich swoim chłodnym wzrokiem, ruszyłam w głąb sali.
- Odwołaj to, Sasuke! - krzyknął jakiś żółto-włosy chłopak nieopodal mnie.
- Wydaje mi się, że w tej kwestii nie tylko ja mam rację - odparł jego towarzysz. Twarz chłopaka poczerwieniała ze wściekłości, po czym dobył kunai'ów i rzucił nimi w czarno-włosego. Ten uniknął ataku, i teraz owe kunai'e leciały wprost na mnie. Sprawnie machnęłam ogonem i oplotłam kunai'e zatrzymując je przed moją twarzą. Powoli odwróciłam się do chłopaka i chłodno na niego spojrzałam. Złamałam kunai'e i wyrzuciłam ich resztki na bok. Zaczęłam powoli zbliżać się do chłopaka rzucając mu groźne i ostrzegawcze spojrzenie. Nic nie mówił, ale jego mina wyrażała więcej niż mogły by to zrobić słowa. Zatrzymałam się przed nim.
- Imię - rzekłam.
- S...słucham?
- Nie mam zamiaru się powtarzać.
- Naruto - powiedział cicho.
- Głośniej.
- Naruto Uzumaki.
- Tak lepiej. Wiesz Naruto...czasami w życiu zdarzają się nieprzewidziane rzeczy - zaczęłam mówić spokojnie ale i ostrzegawczo - Ty i ja dobrze o tym wiemy. Widzisz TO? - pokazałam mu niewielki pusty flakonik. Przytaknął lekko. Pokazałam drugi flakonik. Ten był już pełen. Wewnątrz znajdowała się jasnoniebieska substancja.
- Zawartość tego flakonu należała kiedyś do pewnej osoby. Masz ci los coś mu odbiło, i nadepnął mi na odcisk. Najmocniej przeprosił, po czym powiedział że w zamian mogę wziąć jedną z jego rzeczy w sklepie. Wybrałam jego życie. W tym flakonie, jest jego czakra życiowa. Jeśli nie chcesz, aby i twoja czakra napełniła jeden z moim flakoników, lepiej mi nie podskakuj, rozumiemy się? - zapytałam stanowczo. Był zmieszany, i nic nie mówił.
- A ty tak właściwie to kto? - zapytał w końcu nierozumnie. Oplotłam jego szyję ogonem i zaciskałam pętlę coraz mocniej i mocniej. Wyrywał się, szarpał. Na darmo.
- Lepiej go puść - usłyszałam za sobą - Jeśli go teraz zabijesz, wylecisz. Lepiej poczekaj na jakąś próbę, w której można zabijać. W tedy go sobie weźmiesz.
Odwróciłam głowę. Byłam obserwowana przez czerwonowłosego chłopaka z tykwą na plecach. Był z Piasku. Obok niego byli jego kompani. Wypuściłam Naruto z mojego uścisku i skierowałam się do czerwonowłosego. Przeszłam obok niego, a mijając go powiedziałam:
- Chętnie z tobą zawalczę. Nie strać dużo energii w tym czasie - uśmiechnęłam się i przeszłam dalej.

czwartek, 29 maja 2014

Na początek...

Ohayo!
Wyjaśnię na jakiej zasadzie opiera się owy blog.
Otóż ja (Kira) piszę głównie fan made z postaciami z przeróżnych anime x OC (czyli ja). Inaczej mówiąc, wyobrażam sobie różne momenty z anime z udziałem mojej wyimaginowanej postaci (a jako że aw głowie mam różne pomysły, to pojawią się i opowiadania romantyczne, jak i krwawe i mroczne :P).
Na pierwszy ogień pójdzie dobrze znane anime, Naruto. Prawdopodobnie pojawi się także Fairy Tail, Kuroshitsuji czy Hunter x Hunter.
To na tyle.
~ Kira